Dość? Drugie, najważniejsze pytanie

Pierwsze ważne pytanie

Pierwsze najważniejsze pytanie odkryłam dwanaście lat temu, gdy zaczęłam przygodę z psychoterapią Gestalt. A brzmiało ono "Po co?”. Te dwa słowa, niczym magiczny klucz, otwierały wszystkie najważniejsze szufladki z potrzebami, emocjami, celami, myślami, odczuciami w ciele, wspomnieniami, przekonaniami, oczekiwaniami czy uprzedzeniami. Oczywiście jest wiele ważnych pytań – innych i pochodnych tego konkretnego – ale moim zdaniem droga do samoświadomości wiedzie przez pytanie "Po co?”. 

· Po co chcesz to zrobić? 

· Robisz to, co robisz, po co? 

· Po co nie podejmujesz się działania, a mówisz, że trzeba, że się powinno czy że "dobrze by było"? 

W odróżnieniu od "Dlaczego?", będącego pytaniem o przyczynę, "Po co?" jest pytaniem o cel. To rozróżnienie jest ważne, zwłaszcza w psychoterapii, która służy wprowadzaniu w życie autentycznych zmian. Jeśli pytam o przyczynę dostaję w odpowiedzi: 

· robię tak, bo tak się robi w mojej rodzinie

· nie potrafię inaczej, bo nikt mnie nie nauczył 

· ktoś mi coś zrobił w dzieciństwie i od tej pory zawsze tak reaguję.

W sam środek tarczy

Dobrze, znalezienie powodu, dla którego jesteś, kim jesteś i robisz to, co robisz, jest bardzo istotne. Jednak nie prowadzi jeszcze do zmiany. Dopiero pytanie o cel trafia w sam środek tarczy i umożliwia wprowadzanie zmian.

· Po co tak się robi w Twojej rodzinie? 

· Po co chcesz to umieć?

· Po co to takie ważne, by tak reagować? 

Właśnie odpowiedz na te pytania obnażają cel – najczęściej jakąś potrzebę, która za nimi stoi i jest realizowana poprzez takie, a nie inne działanie. 

· W mojej rodzinie to sposób na zyskanie szacunku (potrzeba szacunku, a pewnie i bezpieczeństwa, uznania i autonomii). 

· Jeśli się nauczę, nikt nie będzie na mnie zwalał dodatkowej roboty i wykorzystywał (potrzeba autonomii, szacunku, bezpieczeństwa, wolności).

· Jeśli zareaguję inaczej, ktoś może obrazić się i odejść. Jak odejdzie, to nie wiem, co zrobię (potrzeba bliskości, relacji ale i bezpieczeństwa).

Kiedy znasz już te potrzeby, pojawia się możliwość zastanowienia się, jak o ich zaspokojenie zadbać inaczej niż do tej pory. Dotychczasowe mechanizmy powstały najczęściej w dzieciństwie i wraz z dorastaniem mocno się przeterminowały. Ale nie wykształciliśmy innych, więc działamy na tym, co mamy. W terapii zajmuję się właśnie pomaganiem klient_kom w szukaniu tych nowych sposobów. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie odpowiedź na pytanie "Po co?". 

STOP

Żeby zaś pojawiło w mojej głowie pytanie „Ile to jest dość?”, musiało się wydarzyć kilka rzeczy. Oczywiście w takiej czy innej formie było mi ono zadawane od początku nauki w szkole psychoterapii. Jako osobie z ADHD, dla której działanie było sposobem na radzenie sobie ze światem, nauczenie się zatrzymywania było sprawą tyleż priorytetową, co potwornie trudną. Mimo że od 2008 roku poczyniłam duże postępy, nadal czasem rozpędzałam się tak, że dopiero choroba krzyczała do mnie „STOP!”. Tak było też w wrześniu 2019, w trakcie promocji pierwszego, ukochanego dziecka Obrazkoterapii – zeszytu ćwiczeń "Miłość i szacunek się robi". 

Długie miesiące intensywnej pracy, bez odpowiedniej dawki odpoczynku, doprowadziły mnie do poważnych problemów zdrowotnych. Na szczęście mam wokół siebie mądre kobiety, leczące zarówno medycyną zachodnią, jak i wschodnią. Jedna z nich, oprócz tego, że zajęła się somatyką, zwróciła mi też uwagę na szereg rzeczy z obszaru psychiki, związanych między innymi z odpuszczaniem oczekiwań. Pisałam o tym procesie szerzej tutaj

Tutaj przypominam o tym, bo chcę zwrócić uwagę ważną rzecz. Przez te wszystkie lata terapeuci, przyjaciele czy mentorzy mówili mi "Zatrzymaj się, bo biegniesz za szybko i robisz za dużo", "Zwolnij, rozejrzyj się, co masz wokół siebie, popatrz co robisz”. No dobra – tylko po co? 

Drugie ważne pytanie

Miałam to wszystko robić, żeby więcej widzieć, lepiej czuć siebie, pełniej żyć. No i robiłam. Uczyłam się, bo te wszystkie rzeczy były dla mnie niesamowicie ważne. Tylko albo nikt mi tego nie powiedział, albo ja nie zapamiętałam, że zatrzymywanie potrzebne jest nie tylko "po coś”, ono jest przede wszystkim w związku z "dosyć". 

"Po co?" kieruje uwagę ku celom, a pogłębione, ku emocjom i potrzebom. "Ile to jest dość?" jest pytaniem o poczucie własnych granic. Gdybym miałam opisać, jak to czuję, ujęłabym to tak, że jeśli "po co?” prowadzi świadomość do wewnątrz ciała, gdzieś w okolice serca, gdzie znajduję swoje poczucie JA, to pytanie o "dosyć" rozszerza to poczucie tak, że obejmuje całe ciało. Wyraźnie daje odczuć peryferia i skórę – granicę między mną a nie mną. 

Gdy wiem lepiej od Ciebie, co u Ciebie

Świadomość tej granicy jest niezwykle ważna dla prawidłowego rozwoju i funkcjonowania każdego z nas. Daje ona bowiem informacje o tym, na co mamy wpływ. Czyli określa, co pozostaje w obszarze naszej kontroli oraz odpowiedzialności. Nie odpowiadasz za to, na co nie masz wpływu, na przykład za uczucia innych. Rozwojowo poczucie władnych granic przychodzi wraz z rozwojem autonomii, samodzielności i może zostać zaburzone bardzo wcześnie.

Pomyśl o sytuacjach, gdy opiekun wie lepiej od niemowlęcia, niż ono samo, czy jest głodne, śpiące i na siłę próbuje karmić lub usypiać. “Bo jest pora spania”. Albo przy maluchu określa arbitralnie, czym i z kim ma chcieć się bawić, dokąd chcieć pójść. Wie też lepiej od dziecka starszego niż cztery lata, co ono czuje, myśli i nie omieszka mu tego wyłożyć. “Nie becz, nic się nie stało!”, “Czego krzyczysz, myślisz, że tak coś wymusisz?!”. I tak dalej… Oczywiście – uprzedzając ewentualne protesty – dzieci mają problem z jasnym wyrażaniem swoich myśli i pragnień. Jednak ich odkrywanie powinno odbywać się na zasadzie dialogu i podpowiedzi ze strony dorosłych, a nie arbitralnych stwierdzeń. 

Poczucie granic bierze się z kontaktu z własnym ciałem i uważności na informacje, jakie z niego płyną. Kiedy nie ma przestrzeni na to, by dziecko uczyło się je rozpoznawać – raz dobrze, raz źle, jak to z nauką – bo ktoś inny wie lepiej od niego, co u niego, to skąd potem jako dorosły ma mieć kontakt ze sobą? Skąd ma wiedzieć, kiedy już dość się najadł, napracował, naćwiczył, narobił dla innych lub dla siebie? Skąd ma wiedzieć, ile to jest wystarczająco? Dziecko z takimi doświadczeniami nazywamy zawłaszczonym – żyje tak, jakby było własnością albo przedłużeniem opiekuna, który nim steruje. Tak skrajne przypadki zdarzają się rzadko, ale każde z nas doświadczyło zawłaszczenia w mniejszym czy większym stopniu. 

Buldożer do zaorania granic

Każde z nas doświadczyło też drugiego aspektu, niezwykle ważnego przy formowaniu świadomości granic, czyli ich przekraczania. Czasem niezwykle brutalnego. Bicie (tak, klapsy też), krzyk, wyzwiska, szantaż i zastraszanie (“Jak tego nie sprzątniesz, wyrzucę zabawki”), kary i wszelkie manipulacje, mające na celu wymusić pożądane zachowanie są jak buldożer, potrafiący zaorać poczucie granic i autonomii dziecka równo i dokładnie. 

A dziecko pozbawione granic robi wszystko, co mu się każe. Jest tak zwanym grzecznym dzieckiem. Z takich dzieci wyrastają grzeczni dorośli, słuchający innych bardziej niż siebie. A wszelki bunt i złość, będące naturalną reakcją na naruszanie autonomii są albo wyrażane słabo, albo nie wprost, albo w ogóle zamieniają się w autoagresję.  

Zatykanie sitka

Kiedy nasze granice, na skutek różnych doświadczeń, są jak sito, pytanie „Ile to jest dość?” pozwala uzupełniać te dziury. Tak od wewnątrz, jak i na zewnątrz. Aby w ogóle zacząć budować świadomość sobie i swoich granic, startujesz od najprostszych rzeczy.  

Ile to jest dosyć wysiłku, snu, jedzenia, seksu, kontaktu z innymi. Kiedy jest (nie)wystarczająco wygodnie, ciepło, zimno, jasno. Ciało jest źródłem, które zna odpowiedzi na te pytania, trzeba tylko i aż zacząć go słuchać. Niestety, często bywa zagłuszone przez różne, nazwijmy to, koncepty wyższego rzędu. W stylu: “Pięć godzin snu powinno mi wystarczyć”, "Ludzie przecież jakoś żyją bez seksu, to ja też się nauczę”, "Nie powinno mi być zimno, termometr nie pokazuje nawet zera”, "Nie będę odpoczywać, póki te dziesięć kilometrów dziennie nie będzie jak lekka przebieżka”. To są cytaty z moich klientów, którzy nie doświadczyli szacunku dla swoich granic i nauczyli się siebie (Twoje ciało to TY) traktować jak przedmiot i używać jak narzędzia.

Następnie, aby poszerzyć świadomość granic, pogłębiasz pytania o cały krajobraz wewnątrzpsychicznej rzeczywistości. Ile to jest dość, by być z siebie zadowoloną_ym? Żeby poczuć się dobrze ze swoim wyglądem, to ile wystarczy? Ile to jest wystarczająco, by dana potrzeba (tu pomyśl o dowolnej, ważnej dla Ciebie) była zaspokojona? Jak długo potrzeba milczeć albo ile to mówienia to dość? Nie sposób tutaj wyczerpać tego tematu, bo każdy z nas jest inny i z pewnością przychodzą Ci do głowy pomysły na pytania o "dosyć" w Twoich ważnych sprawach. A jeśli nie, zapytaj po prostu siebie, czego masz dość i zobacz, co się pojawi.

Ja i Ty

Jak już wspominałam wcześniej granica, oddziela mnie od nie mnie i powstaje w relacji. W poprzednim akapicie mówiłam o relacji z samą_ym sobą, jednak to w relacji z innymi ludźmi, tak w pełni zyskujemy poczucie, gdzie się zaczynamy, a gdzie kończymy. Co jest dla nas ok., co nie, na co się zgadzamy, a czego nie jesteśmy w stanie zaakceptować. Granica wyłania się na styku JA i TY, a odpowiedź na pytanie "Ile to jest dosyć?” jest kluczowa dla budowania dobrych i zdrowych relacji.

Począwszy do szerszego kontekstu i zastanowienia, ilu ludzi wokół mnie to jest dość, po tak intymne rzeczy jak kiedy to jest wystarczająco blisko i na jakim poziomie. Podobnie jak w poprzednim akapicie, tak i tutaj, każdy ma pytania do zadania sobie o relacje z innymi. Ja napiszę o tych, które z różnych względów chodzą mi po głowie albo ostatnio chodziły moim klient_kom.

Ile to jest wystarczająco szacunku/uwagi/zaangażowania/bliskości/ciepła/współczucia/wyrozumiałości (dopisz/skreśl własne) w relacji, by czuć się dobrze? Jak dużo to jest dość wolności i przestrzeni w związku? Ile to jest dość uwagi i zaangażowania poświęcanych innym? Dość czasu dla siebie, to ile to? Ile to jest dosyć braku szacunku/przemocy/manipulacji/kłamstw (dopisz/skreśl własne) w relacji? Co się musi wydarzyć, żeby móc powiedzieć “dość” i odejść?

Pandemia i inne zjawiska pogodowe

Na wiele z powyższych pytań nie ma jednoznacznej odpowiedzi, udzielonej raz na zawsze. Zależy ona od kontekstów, rodzajów relacji i zmienia się z czasem, samopoczuciem oraz sytuacją. Granice to coś co się ma, a nie stawia – jak pisała kiedyś o tym Gosia Musiał w TYM artykule. Granice to też coś, co się ciągle sprawdza i znajduje niejako na nowo. Bo coś, co było ok wczoraj, dziś już może nie być.

Tak właśnie zaczęło się dziać, gdy rozszalała się pandemia, a wraz z nią niektórzy rządzący. Z zaskoczeniem odkryłam, jak obecne i wszelkie przewidywane, przyszłe skutki tej sytuacji rozszerzyły moje pytanie o to, ile to jest "dość" w szeregu różnych kwestii.

Pojawiły się bardzo wyraźnie wątpliwości typu: "Ile to jest dość pieniędzy, by żyć godnie i spokojnie?", "Ile to jest dość oszczędności?", "Ile to jest wystarczająco dużo pracować?", "Dość czasu dla siebie to ile to, a z bliskimi ile?", "Ile to jest dość pracy na rzecz innych?", "Ile to jest dość daleko na wakacje, by czuć, że się wypoczęło lub poznało coś nowego?".

Kiedy wyjdziesz na ulicę?

Powyższe pytania miały kontekst bardziej osobisty, ale pojawiły się też, w związku z pandemią, wątpliwości o charakterze społecznym czy politycznym."Ile to jest wystarczająco podporządkowywać się temu, co narzuca mi władza?", "Dość bezpiecznie, to jak?", "Ile to jest wystarczająco dużo informacji, by mieć rzetelny ogląd sytuacji?", "Ile to jest dość ograniczeń?". Pojawiło się także pytaniem, które zadałam jednemu z moich klientów: Co się musi wydarzyć, żebyś wyszedł na ulice – zapytałam. Innymi słowy, ile musi jeszcze zrobić władza, żeby powiedzieć “dość”?

To nie jest miejsce, w którym chcę rozpoczynać polityczne dysputy. Chcę natomiast zwrócić uwagę na fakt, że poczucie kiedy to jest "dość", nie tylko zatrzymuje. Potrafi też niesamowicie aktywizować. Bo jeśli masz czegoś już serdecznie dość, to co z tym robisz? Jeśli nie zgadzasz się na coś, nie chcesz by dalej było tak, jak jest, to pojawia się impuls do zmiany. Ta zmiana nie będzie możliwa bez świadomości swoich granic. Bo tylko kiedy je czujesz i masz świadomość ich przekraczania, możesz zareagować. To jak? Ile to jest wystarczająco? Gdzie jest Twoje "dość" w kwestiach osobistych, relacyjnych, społecznych, politycznych? O tych dwóch ostatnich aspektach pięknie pisze Rebecca Solnik, w swojej książce “Nadzieja w mroku“, którą ostatnio czytam, a która mocno mnie zainspirowała do napisania tego tekstu.  

Odbuduj swoje granice

Dbanie o swoje granice to niełatwy temat, z którym wiele osób ma trudność. Widzisz już, mam nadzieję, po lekturze tego tekstu, jak ważne by mieć to na uwadze, chcąc pełnie i świadomie żyć w otaczającym nas świecie. Takie zadbanie jest wyrazem najgłębszego szacunku i miłości do siebie, którego można się nauczyć, jeśli włożysz w to zaangażowanie i energię. Zeszyt ćwiczeń “Miłość i szacunek się robi” jest narzędziem, które stworzyłam właśnie po to, by Ci tą naukę ułatwić. By w prosty, komiksowy sposób skłonić Cię do refleksji, a przez ciekawe ćwiczenia zmotywować do rozwoju i budowania życia w zgodzie ze sobą.