Złość w służbie ochrony granic i budowania więzi
Wprowadzenie do cyklu "Nie ma negatywnych emocji".
Zapraszam Cię dziś do pierwszego artykułu z cyklu "Nie ma negatywnych emocji", w którym będę pisać (a w nagraniach mówić) o emocjach. Opowiem o ich znaczeniu ewolucyjnym i psychologicznym i wyjaśnię, jak działają. Powiem, gdzie jest norma, a gdzie psychiatria już klasyfikuje dane zachowania jako zaburzenie. A także, co najważniejsze, jak sobie radzić z emocjami. Pokażę, jak wyrażać je z szacunkiem i miłością, tak dla siebie jak i dla innych.
Na początek wyjaśnienie dlaczego nazwałam cykl "Nie ma negatywnych emocji". W psychologii przyjęło się kiedyś dzielić emocje na pozytywne (radość, spokój) i negatywne (złość, smutek, lęk) i podział ten przeniknął do wiedzy popularnej. W związku z tym myślimy o niektórych emocjach jak o czymś niepotrzebnym, złym albo wręcz szkodliwym. Tymczasem emocje jako takie nie są czymś ani pozytywnym, ani negatywnym. Są ekspresją naszego stanu wewnętrznego w reakcji na jakiś bodziec zewnętrzny lub wewnętrzny. Jeśli już przyklejać jakiś przymiotnik do emocji, to użyłabym słowa "TRUDNE". Trudne w tym sensie, że trudno jest ich doświadczać, przeżywać je, bo z jakiegoś powodu jest to nieprzyjemne.
No i tu może Cię zaskoczę, ale gdyby spojrzeć na przeżywanie emocji, okazuje się, że i radość może być trudną emocją. Ja jednak na początek opowiem Ci o złości. Złość, agresja i przemoc to nie to samo!
Złość ewolucyjnie swój początek bierze z odruchu walki/ucieczki. Pojawia się, gdy istnieje realne lub wyobrażone (o tym za chwilę) ryzyko naruszenia naszych granic. Czyli naszej integralności cielesnej, psychologicznej albo rzeczy dla nas ważnych. Złość jest bardzo energetyczną emocją. Powoduje silne pobudzenie fizjologiczne, organizm jest zmobilizowany do działania, którego celem jest zmiana stanu postrzeganego jako zagrożenie. Ten moment pobudzenia, gdy wszystko w nas kipi, jest chwilą w której złość może prowadzić do agresji lub przemocy.
Agresja lub przemoc to działanie ukierunkowane na wyrządzenie krzywdy fizycznej/psychicznej komuś lub sobie. Przy czym takie działanie nie musi być powiązane z odczuwaniem złości. Sama złość zaś może być wyrażana tak, by jej celem nie było zrobienie komuś krzywdy.
Ewolucyjne podłoże złości
Zauważ, że złość jest bardzo silnie powiązana z lękiem. Żeby się wkurzyć, trzeba się najpierw wystraszyć. Coś musi być postrzegane jako zagrożenie i/lub naruszać nasze granice, żeby pojawiła się potrzeba zmiany takiej sytuacji.
Ewolucyjnie, jak już mówiłam, złość ma źródło w odruchu walki/ucieczki. Znaczy to, że organizmy, nim wyewoluowały na tyle, by doświadczać stanów, które nazywamy emocjami, miały proste afekty, inaczej stany pobudzenia fizjologicznego, które owocowały albo przystąpieniem do walki z zagrożeniem, albo ucieczką przed nim.
Obecnie, kiedy dzieje się coś trudnego dla nas, w starszych ewolucyjnie partiach mózgu odpala się ten sam mechanizm. Jednak jesteśmy teraz trochę bardziej skomplikowani niż kiedyś i taki stan pobudzenia fizjologicznego przetwarzany jest przez nowsze, bardziej racjonalne części mózgu. Nadają mu one etykietkę – jestem wkurzona.
Złość czytaj jako "nie"
Złość i wszelkie jej przejawy można odczytywać jako "nie". "Nie zgadzam się", "nie chcę", "nie mogę", "nie pasuje mi to". Jest potrzebna by obronić siebie i/lub rzeczy/osoby dla nas ważne. Odczuwanie złości często bywa pierwszym sygnałem, że coś jest nie tak, jak byśmy tego chcieli. Zanim umysł przetworzy wszystkie przesłanki, które mogą świadczyć o tym, że słusznie albo niesłusznie się wkurzamy, złość jest informacją. Pokazuje, że jakieś nasze potrzeby mogą lub już zostały naruszone. Rozpoznawanie takich potrzeb i odczytywanie własnej albo czyjejś złości jako informacji o zagrożonych potrzebach, to klucz do radzenia sobie ze złością.
Ale ja się nie złoszczę…
Każdy się złości. Fizjologicznie niemożliwe jest, aby się nie złościć. Możliwe jest natomiast, żeby na skutek treningu społecznego tej złości nie czuć. Wiele jest bowiem domów, w których nie ma miejsca na dziecięce "nie". Dzieci, tak jak dorośli, przeżywają lęk przed niezaspokojeniem jakiejś ważnej potrzeby, nie chcą, aby ich granice były naruszane i bronią siebie jak potrafią najlepiej. Mimo to niewielu dorosłych postrzega dziecięce "niegrzeczne" zachowania w taki sposób. Dziecięca złość jest karana, odrzucana, wyśmiewana lub bagatelizowana.
Dziecko, które doświadcza czegoś takiego uczy się, że nie ma prawa do dbania o siebie i swoje granice. Złość, w sensie reakcji fizjologicznej, nie znika jednak. Można ją stłumić, na przykład pokrywając ją smutkiem. Może narastać i wybuchać pod postacią agresywnych zachowań. Może też zamienić się w autoagresję albo chorobę somatyczną.
Bezpieczna więź a złoszczenie się
Opiekunom często trudno radzić sobie z dziecięcą złością dlatego, że sami nie są nauczeni radzić sobie z własną. Ewentualnie obierają dziecięcy sprzeciw i obronę jako zagrożenie dla swoich własnych granic. Stąd te wszystkie wymagania szacunku dla starszych, rodziców itp. Mało kto jednak wie, że dzieci złoszczą wprost się na tych dorosłych, z którymi czują się w relacji bezpieczne. Robią to, ponieważ nie boją się odrzucenia, ukarania czy wyśmiania. Wiedzą, że dorosły jest dorosły i poradzi sobie z ich złością, a pewnie jeszcze często pomoże poradzić sobie z emocjami.
Pomyśl – na kogo Ty najczęściej się złościsz? Dorośli mają bardzo podobnie. Często z lęku przed odrzuceniem/ukaraniem/zbagatelizowaniem nie okazują złości. Złość pojawia się tam, gdzie ma się pewność, że druga strona albo jest słabsza i/lub zależna (patologiczne relacje), albo tam, gdzie jest bezpiecznie i można o złości rozmawiać (relacje partnerskie).
Czy złość może służyć budowaniu bezpieczeństwa w relacji?
Paradoksalnie, jeśli relacja rodzic-dziecko albo dorosły-dorosły jest zdrowa, to wyrażanie złości może służyć umacnianiu więzi. Nawet jeśli czasem przegniemy i, wkurzając się, kogoś zranimy. Dzieje się tak po pierwsze wtedy, gdy traktujemy czyjąś złość jako informację o poczuciu zagrożenia i/lub zranienia. Wiemy, że nie jest to wroga akcja wymierzona przeciw nam. Dzięki takiemu podejściu dużo łatwiej nie zareagować własną złością, tylko empatią i próbą zrozumienia.
Po drugie, jeśli ktoś poczuje się zraniony naszymi działaniami, stwarza to możliwość naprawy sytuacji. Można przeprosić, spróbować jakoś zadośćuczynić za szkodę, a także zrobić coś, by odbudować więź. W relacjach rodzic-dziecko jest to bezcenne! Uczy bowiem, że można popełniać błędy, naprawiać je i nie jest to powód do odrzucenia. To z kolei daje ogromne poczucie stabilności wewnętrznej na przyszłość. Między dorosłymi takie sytuacje natomiast budują poczucie stabilności relacji. A to jest kluczowe dla dobrego samopoczucia w ogóle. Dlatego, że każdy potrzebuje dobrych relacji i ludzi, na których może liczyć.
Co robić ze złością, gdy trudno ją okiełznać lub trudno wyrażać?
Mam nadzieję, że gdy dotrzesz z czytaniem aż tutaj, masz już nieco inne spojrzenie na złość niż do tej pory. Nadal jednak pozostaje otwartym pytanie, co robić, kiedy zauważasz, że Twoje wybuchy złości ranią innych? Albo są nieadekwatne do sytuacji lub po prostu przeszkadza Ci, to że tak często reagujesz złością w różnych sytuacjach. Ewentualnie widzisz, że nie złościsz się w zasadzie w ogóle. Szczegółowe rozpisanie każdego kroku, mogłoby samo w sobie stanowić odrębny artykuł. Niemniej jest kilka rzeczy, na które chcę zwrócić Twoją uwagę, jeśli chodzi o złość:
· po wybuchu złości, już na spokojnie, odpowiedz sobie na takie pytania jak: "Czego się przestraszyłam_em i na co zareagowałam_em złością?", "Jakie moje potrzeby i ważne sprawy mogły zostać naruszone?", "Co było dla mnie nie w porządku?", "Co JA mogę następnym razem zrobić inaczej?", "Czego potrzebuję od innych, by następnym razem było inaczej?"
· znajdź chwilę dla siebie i zastanów się: "Jakie masz przekonania na temat wyrażania złości?", "Co jest dla Ciebie ok, a co nie i dlaczego?", "Jakie masz wzorce, wyniesione z domu, jeśli chodzi o radzenie sobie ze złością?", "Jak byłaś_eś traktowany, gdy się złościłaś_eś?", "Jak chciał_byś sobie radzić ze złością?", "Czy ta wizja jest osiągalna (nie jest wyidealizowana typu – zawsze oaza spokoju)?". W szukaniu odpowiedzi na te i podobne pytania może pomóc też mój wcześniejszy artykuł o budowaniu wewnętrznego spokoju
· zwróć uwagę na szerszy kontekst – czasem, ktoś/coś złości nas nie dlatego, że w tu i teraz nam zagraża, ale dlatego, że mamy długą historię przekraczania granic w podobny sposób
· jeśli trudno Ci zapanować nad złością albo nie potrafisz jej wyrażać, jest to dobry i wystarczający powód, by skontaktować z psychoterapeutą i omówić tę kwestię! Zawsze jest jakiś powód tego, co czujesz. Trzeba go tylko znaleźć i zająć się nim, a nie zawsze da radę zrobić to samodzielnie.
Kwadrans na Refleksję
Na koniec zaś zapraszam Cię do obejrzenia Kwadransa na Refleksję, w którym mówię sporo o źródłach złości.