Zamień “muszę” na “potrzebuję” i zobacz, co się stanie
Na początek eksperyment
Zatrzymaj się na chwilę i skup na swoim ciele. Na tym jak płynie Twój oddech, gdzie czujesz napięcie, gdzie nie. Po tym krótkim przeskanowaniu ciała, pomyśl sobie: "Muszę zrobić…", "Muszę zrobić…", "Muszę zrobić…" (zakończ zdania swoimi przykładami). Powtórz to zdanie kilka razy i sprawdź, co się zmieniło w Twoim ciele? Jak się teraz czujesz? Pojawiło się napięcie? Jeśli tak, to jak się z nim czujesz?
Gwałt na sobie samej/samym
Kiedy robię to doświadczenie, czuję mnóstwo napięcia. Czuję je wszędzie. Trudno mi się oddycha, żołądek się kurczy, a skóra na całym ciele jakby pokrywała się zbroją. To paskudne uczucia, które pojawiają się za każdym razem, gdy do czegoś się zmuszam. Nie dość, że są źródłem dyskomfortu, to także stresu, który wyczerpuje. A na dłuższą metę mogą prowadzić do różnego rodzaju chorób psychicznych i fizycznych. "Muszę" jest gwałtem, którego dokonuję na sobie samej, codziennie od wielu, wielu lat i mam dość!
Słowa kształtują rzeczywistość
A jak często Ty słyszysz (albo mówisz do siebie) “muszę”? Słuchamy tego słowa od dziecka, odmienianego przez wszystkie możliwe osoby i konteksty. "Muszę umyć zęby”, "Musisz ze mną iść", "Musi ponieść karę", "Musimy coś z tym zrobić", "Musicie skręcić w prawo za kościołem, a potem prosto…", "Muszą zrozumieć, że nie mogą nas do niczego zmuszać".
To może wydawać się bez znaczenia, ale język opisuje i kształtuje naszą rzeczywistość. A mówiąc wciąż do innych i do siebie "muszę", tworzymy świat oczekiwań, gdzie my sami i inni ciągle podlegają presji, naciskowi, przymusowi realizacji tych oczekiwań. Żyjemy w permanentnym napięciu, które powoli, ale systematycznie wysysa z energii i zdrowia. Przez lata praktyki nauczyłam się już pokory i nie oczekiwania niczego od klientów. Na przykład tego, że się im poprawi albo że nie będą sobie robić, w mojej opinii, krzywdy. Przyjmuję ich takimi, jakimi są. Jestem. Towarzyszę.
Jednak sobie – ponieważ ze sobą jestem 24/7 – trudniej to dać. Zwłaszcza że zawsze miałam wobec siebie duże wymagania i oczekiwania. Trudno mi jest również czasami odpuścić dzieciom, choć one dostają dużo więcej luzu. Jednak to chyba ciągle za mało. I dlatego ostatnio systematycznie wprowadzam zmiany.
Zamień "muszę" na "potrzebuję" i zobacz, co się stanie
Nie chcę życia w ciągłym napięciu. Dlatego od jakiegoś czasu mam swoją osobistą mantrę i medytację, którą wprowadziłam do relacji z sobą i z innymi. Uważnie zamieniam każde wewnętrzne lub zewnętrznie wypowiadane "muszę" na "potrzebuję" i wtedy dzieją się dwie rzeczy:
· po pierwsze, zdecydowanie opada poziom napięcia u mnie i u innych,
· po drugie, zadaję sobie pytanie czy serio potrzebuję tego, o czym sądziłam, że muszę.
To nie jest łatwe i wymaga ciągłego pilnowania się. Zwłaszcza kiedy spieszę się rano, by zdarzyć na 8:00 do gabinetu, a dwoje moich dzieci ma inne zdanie na temat tego, gdzie chcą być o tej porze. Jednak napięcie, a potem także złość, bo przecież "Ja MUSZĘ być punktualnie" i oczekuję, że dzieci to zrozumieją, bo przecież tyle razy tłumaczyłam, nie pomagają nikomu wyjść z domu spokojnie i o czasie.
Trudno jest zamieniać oczekiwania na mówienie o potrzebach. Kosmicznie trudno jest nie oczekiwać. Jednak oczekiwanie nie jest niczym innym, jak zmuszaniem kogoś do czego. Nie chcę zmuszać nikogo. Nie chcę tego całego napięcia i presji. Kiedy mówię językiem potrzeb, mówię, że czegoś chcę, że to dla mnie ważne, by być w pracy o 8:00, że potrzebuję wyjść z domu za chwilę, ma miejsce kilka rzeczy:
· jest we mnie dużo mniej napięcia, a więcej spokoju,
· łatwiej dostrzegam, że inni też coś potrzebują zrobić i to jest dla nich ważne (nawet jeśli jest to dokończenie kolorowanki),
· relacje stają się dużo lepsze (moja ze sobą i moja z innymi) i łatwiej szukać rozwiązań godzących potrzeby obu stron.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić
Tak! Bez dwóch zdań! To bardzo, bardzo trudne, by nie oczekiwać. Może od siebie trochę łatwiej – choć nie mnie, ale to sprawa indywidualna. Ale jak nie oczekiwać od innych? To co, mamy czekać, aż łaskawie nam coś z siebie dadzą, zauważą? Przecież to, czego oczekujemy, jest ważne dla nas! Należy się jak psu micha! No właśnie. Tylko jak się spotkać, jeśli ja będę oczekiwać, że Ty coś zrobisz i wywierać presję, a Ty będziesz oczekiwać czegoś ode mnie? Trudno się dogadać w takim napięciu, presji, poczuciu przymusu.
A jeśli powiem Ci, że potrzebuję coś zrobić i to jest dla mnie ważne? Jak byś się czuł, gdyby tak do Ciebie mówiono? Wyobrażasz sobie, że mogł_byś tak mówić do innych? Jak wtedy wyglądałyby relacje, negocjacje priorytetów i rozwiązań?
Zobacz na sobie i ze sobą
W relacjach to już wyższa szkoła jazdy. Ja jestem zdeterminowana, by ćwiczyć, ale Ty na początek możesz spróbować samodzielnie. Masz ochotę na kolejny eksperyment? Spróbuj przez parę dni każde swoje "muszę" zamieniać na "potrzebuję" i zobacz co się stanie. Poprawiaj się za każdym razem, gdy użyjesz najpierw musu. Myśl w kategoriach potrzeb. Myśl o tym, czy naprawdę potrzeba Ci tego, co uważasz, że musisz. Jestem ciekawa czy coś się dla Ciebie zmieni.
Napisz mi potem w komentarzu albo w mailu czy spróbowałaś_eś. Jestem ciekawa Twoich doświadczeń.
W ogóle jestem ciekawa, co myślisz o tym, czym podzieliłam się w tym wpisie. To było dość osobiste i chciałabym wiedzieć czy masz podobnie? Czy może zupełnie inaczej? Uważasz ze bzdurzę – a jeśli tak, to dlaczego i w którym miejscu? A może zgadzasz się ze mną i w czym? Podzielisz się ze mną swoimi wnioskami?
PS. Jeśli miałabym polecić Ci jedną książkę, która jednocześnie zmienia percepcję na relacje międzyludzkie, uczy rozpoznawać potrzeby a także komunikować je z szacunkiem i stanowczością, to będzie to "Porozumienie bez przemocy" M. B. Rosenberga.