Jak brać dla siebie to, czego nam potrzeba i dlaczego jest to takie trudne?
“Brać dla siebie” – łatwo powiedzieć…
Przychodzi do mnie klient i mówi, że ma straszny kłopot ze znalezieniem partnerki. Szuka kobiety ciepłej, kochającej, energicznej, lubiącej seks i chcącej spędzać z nim czas, gotowej na zaangażowanie. Dotychczasowe związki się nie układały. We wszystkich to on był stroną inicjującą i zabiegającą o uwagę kobiety. Im mniej była nim zainteresowana, tym bardziej się starał. Kiedy w końcu udało się zdobyć jej względy, okazywała się zimna, nieprzystępna i szybko traciła nim zainteresowanie. Na pierwszy rzut oka wygląda to jak autosabotaż. Czy tak jednak jest w istocie?
Brać dla siebie i nie brać jednocześnie – paradoks sprzecznych potrzeb.
W trakcie pracy terapeutycznej okazuje się, że klient, owszem, chciałby mieć bliski i ciepły związek z kobietą. Jednocześnie ogromnie boi się bliskości i zawłaszczenia, czyli nadmiernej kontroli. Wchodzi więc w związki z kobietami, o których wie podświadomie, że o żadnej bliskości mowy nie będzie. Gdy gdzieś koło niego pojawia się kobieta wykazująca inicjatywę i zainteresowanie nim – ucieka, ignoruje ją lub jest wręcz nieprzyjemny, by tylko ją do siebie zrazić. Mając więc potrzebę bliskiej relacji, jednocześnie ma też potrzebę chronienia siebie przed zawłaszczeniem. Mimo że druga potrzeba jest bardziej pierwotna, starsza i nieuświadomiona, to ona rządzi jego zachowaniem.
Jak brać to, co nam potrzebne?
Każdy z nas ma w sobie takie nieuświadomione potrzeby i pozornie sabotuje samą_ego siebie. Chcesz wiedzieć, jak sobie z tym poradzić? Jak szukać tego, co ukryte pod powierzchnią świadomości? Oraz, wreszcie, jak brać to, czego Ci potrzeba bez lęku, że inne ważne potrzeby mogą zostać pominięte? Zapisz się na newsletter i nie przegap kolejnego wpisu z live'm z odpowiedziami na te pytania.